Park Narodowy Pelister

Do południa spędzamy czas w paśmie gór Baba w łańcuchu Hellenidów, gdzie zdobywamy trzeci najwyższy szczyt Macedonii. W godzinach popołudniowych odwiedzamy miasto Ochryda, a wieczorem przekraczamy granicę z Albanią. Późno w nocy jesteśmy już nad samym Adriatykiem w największym mieście na południu Albanii - Vlore.

I to się nazywa zapierający dech w piersiach widok z sypialni
Najwyżej położone jeziorko w górach o nazwie Golemo Ezero, która w dosłownym tłumaczeniu oznacza Wielkie Jezioro
Poza autem opiekuna schroniska docieramy tu jako jedyni samochodami
Większość ludzi spędzających tutaj noc, wcześnie rano wychodzi na górskie szlaki
Nikt nie zgłasza protestów aby ruszać bez śniadania, więc pakujemy manatki
Dzień zapowiada się znowu bardzo słoneczny
fot. Ewa i Paweł
Na ścianie w schronisku ląduje forumowa naklejka, dowód naszej obecności
fot. Ewa i Paweł
Kacper miał w planach poranną kąpiel, jednak woda w jeziorze miała tylko kilka stopni
fot. Ewa i Paweł
Do schroniska zawitali również motocykliści na zwykłych, leciwych już motorkach
Born to be wild
Zaledwie 1km drogą od schroniska można dostrzec Male Ezero, razem z jeziorem Golemo nazywane są oczami Pelisteru
Na pierwszej przełęczy zatrzymujemy się na zdjęcia
Zdjęcie grupowe z najwyższym szczytem Pelister w tle (wzniesienie na którym widać stację pogodową z anteną)

Na naszym celowniku trzecia najwyższa góra w Macedonii, która oddalona jest od miejsca z jeziorem o około 10km i prowadzi do niej górska droga, którą spokojnie można pokonać autem terenowym.

Poruszamy się grzbietem gór ciągle powyżej 2000m n.p.m.
Pelister po naszej prawej stronie, dzięki pięknej pogodzie cały czas widzimy stacje z antenami na szczycie
Góry Baba są ośrodkiem turystyki i wypoczynku, oferują liczne szlaki do pieszych wycieczek jak również stoki narciarskie
W dole widać wielkie jezioro Prespa, a nawet drugi jego brzeg na horyzoncie
Kolejny krótki przystanek na zdjęcia
fot. Ewa i Paweł
Panorama po naszej lewej stronie
Monika z Kacprem nie mogą oderwać oczu
Góry zbudowane są głównie z granitów, które w różnej wielkości możemy spotkać na każdym kroku
Ruszamy dalej
fot. Ewa i Paweł
Po chwili natrafiamy na małą zastawę - dowód na to, że i niewielkie autko osobowe daje sobie radę po górach
Całe pasmo ma zwarty kształt z pojedynczym nieprzerwanym centralnym grzbietem długości około 25 km
Drogę postanawiamy nieco skrócić jadąc po zboczu
Coraz bliżej szczytu
W najwyższych partiach gór, powyżej 2000 m n.p.m., występują takie formy lodowcowe jak cyrki czy moreny
Pasmo ma charakter alpejski o czym świadczą liczne gołoborza, inaczej mówiąc - rumowiska skalne
Po około 2 godz. naszym oczom ukazuje się stacja meteorologiczna i anteny nadawcze
fot. Ewa i Paweł
Parkujemy równo na szczycie
Taki widok roztaczał się przed maskami naszych samochodów
2600m n.p.m. tak wysoko nasze auta jeszcze nigdy nie były
Góry Baba mają około 660 km² powierzchni, w tym 436 km² w Macedonii, reszta w Grecji
Siadamy z lornetką i podglądamy doliny
fot. Ewa i Paweł
Panorama z drugiej części góry od strony z drogą dojazdową

Znajdujemy się w najwyższym miejscu Parku Narodowego Pelister, jest to najstarszy i drugi co do wielkości park narodowy w Macedonii zajmujący obszar ponad 17 hektarów. Powstał tuż po I wojnie światowej w 1948r. i chroni wiele unikalnych gatunków roślin i zwierząt, m.in. endemiczną bałkańską sosnę rumelijską oraz kilka gatunków orłów.

Nie należy również zapominać, że żyją tutaj niedźwiedzie, wilki, kozice, jelenie, a także kilka gatunków kuropatw, kawek oraz unikalny podgatunek łososia w mających źródło w górach rzekach.

Po małej ścieżce wyłożonej kamieniami można przespacerować się do pomnika, który stoi na szczycie
Tablica poświęcona jest Dimitrowi Ilijewskiemu, macedońskiemu alpiniście, zdobył on Mount Everest 10 maja 1989 i zginął przy zejściu
Co roku 10 maja pod pomnik ma miejsce marsz w hołdzie podróżnika, który jako pierwszy wbił flagę Macedonii na Mount Everest
Ktoś woła, że pora ruszać w dół
Nagle w błyskawicznym tempie mgły spowijają szczyt
fot. Ewa i Paweł
Gdybyśmy wyjechali rano nieco później, to zachmurzenie na szczycie odebrałoby nam możliwość podziwiania wszystkich widoków
fot. Ewa i Paweł
Widoczność obniża się do kilkuset metrów
fot. Ola i Marcin
Z Pelisteru do miejscowości Magarevo mamy około 20km
fot. Ola i Marcin
Nieco niżej poza linią chmur o wiele lepsza pogoda
Prawie 3min materiałów zmontowanych na terenie Parku Narodowego Pelister
muz. Halid Beslić
W górach są miejsca, w których cały rok leży śnieg
Na zalesionych zboczach można spotkać wielu ludzi pracujących tutaj przy zbiorze jagód
Przez nieuwagę Marcin ociera się kołem o wystający, ostry kamień i przecina zewnętrzną część opony
Ola zatyka palcem miejsce uszkodzenia, a Marcin szybko stara się podnieść auto
fot. Ewa i Paweł
Wymiana koła trwa szybko i sprawnie
My mamy chwilę na relaks
Po małej przerwie ruszamy dalej
Krótko po godzinie 12 lądujemy na asfalcie
fot. Ola i Marcin
W miejscowości Dovledzhik Marcin znajduje wulkanizatora i przywraca koło do życia
fot. Ewa i Paweł
Za Bibil Kamen tankujemy auta do pełna i przy okazji możemy umyć samochody
Pojazdom przydało się odświeżenie i spłukanie kurzu, który dostał się w każdy zakamarek
Czyści i piękni ruszamy drogą M5 prowadzącą po obrzeżach parku narodowego do Ochrydy

Po niecałych dwóch godzinach jesteśmy w centrum miasta leżącego u stóp gór  Galiczica i nad brzegiem Jeziora Ochrydzkiego, metropolia jest siódmą co do wielkości w Macedonii.

Przed zwiedzaniem zabytków chcemy zjeść obiad w jakiejś knajpce
fot. Ewa i Paweł
Główny deptak, który prowadzi nad morze, jest pełen ludzi, sklepików z pamiątkami i restauracyjek
Miasto słynie z wielu festiwali m.in. odbywa się tu festiwal teatralny, festiwal folkloru bałkańskiego i festiwal bałkańskiej muzyki ludowej
Można wyszukać tutaj całkiem osobliwe pamiątki
Szybko udaje się namierzyć mały lokal na jednym z placyków
Bez pożywnego śniadania nareszcie pora na obiad
Niedaleko portu pomnik św. Nauma Ochrydzkiego - współtwórcy ochrydzkiej szkoły piśmienniczej i apostoła Bułgarii

Naszym celem w mieście stają się dwie budowle, cerkiew św. Zofii oraz cerkiew św. Jana Teologa. Metropolia kryje oczywiście jeszcze wiele atrakcji i zabytków, a w 1980r. Ochryda i Jezioro Ochrydzkie zostały wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Wąskimi uliczkami wzdłuż brzegu po kilku minutach natykamy się na pierwszy punkt programu
Kamienna cerkiew św. Zofii staje przed naszymi oczami

Jest to jeden z najważniejszych zabytków Macedonii powstały w XI w. Początkowo była to katedra służąca bułgarskim duchownym, arcybiskupom Ochrydy w tamtym czasie. Kiedy te tereny przeszły we władanie Imperium Osmańskiego w jej murach zorganizowano meczet.

Jako ciekawostka, można sprawdzić samemu, że wizerunek cerkwi znajduje się na banknocie 1000 denarów macedońskich.

We wnętrzu świątyni zachowały się freski z XI–XIII wieku
Kamiennymi schodami wspinamy się na pobliskie wzgórze i kierujemy do dzielnicy Kaneo
Zbocza, które opadają do wody są gęsto usiane domkami, jednak każdy może się pochwalić widokiem na jezioro
fot. Ola i Marcin
Panorama na miasto i port, liczba mieszkańców wynosi ponad 40 tys.
Malowniczy deptak sprawia, że spacer staje się prawdziwą przyjemnością, z centrum do cerkwi jest około 1,5km
Z portu wypływają taksówki wodne, które za około 1EUR przewiozą nas pod kościółek
Na niewielkim klifie widać już małą prawosławną świątynię

Budowla powstała około XIV w. i został wzniesiony na planie wieloboku z jedną centralnie umieszczoną ośmioboczną kopułą. Za panowania tureckiego miejsce to zostało mocno zaniedbane i dopiero pod koniec XIX w. dokonano renowacji.

Wstęp na teren otaczający cerkiew jest bezpłatny, jedynie wchodząc do środka uiścimy opłatę
Architektura budynku łączy elementy stylów bizantyjskiego i ormiańskiego

Wewnątrz warto zwrócić uwagę na znajdujące się tu freski i drewniany ikonostas. Wiele malowideł przepadło bezpowrotnie jednak zachowały się te z postaciami Klemensa i Erazma z Ochrydy, arcybiskupa Ochrydzkiego Konstantyna Kabasilasa oraz patrona świątyni – Jana Teologa.

Na początku XX w. w cerkwi wykonano nowe podobizny kilku świętych oraz malowidła w kopule
Drewniany ikonostas jest również rekonstrukcją z końca XIX w.
Do budowy poza kamieniem użyto charakterystycznych czerwonych cegieł
Niewielki taras pozwala chwilę odpocząć i kontemplować widoki na jezioro
Cerkiew jest swoistą wizytówką miasta, my musimy pożegnać się z tym miejscem
Zastawa nas prześladuje, to w górach to w dolinach
Po wojnach Bałkańskich Ochryda znalazła się w granicach Serbii, a dopiero w 1945r. włączono ją do Republiki Macedonii
Zupełnie w centrum miasta mieszkańcy hodują winorośle
Cerkiew św. Zofii w promieniach zachodzącego słońca

Pod wieczór kierujemy się już na albańskie przejście graniczne Tushemisht, droga poprowadzona jest między jeziorem a Parkiem Narodowym Galicica.

Całą drogę towarzyszy nam krajobraz z Jeziorem Ochrydzkim
fot. Ola i Marcin

W  przewodniku udaje nam się jeszcze odnaleźć informację o małym monastyrze w miejscowości Ljubanishta zaledwie 3km przed granicą. Skoro już byliśmy w tym miejscu postanawiamy odszukać i zobaczyć ten obiekt.

Znaki dość szybko doprowadzają nas do celu i stajemy przed bramką prowadzącą do kościółka
Rzadko odwiedzana świątynia zbudowana została pod wezwaniem św. Anastazego, wielkiego kaznodziei i pisarza z IV w.
Nigdzie żadnej żywej duszy
Robimy kilka zdjęć i wracamy do aut

Przekroczenie granicy nie stanowi najmniejszych problemów, wszyscy są bardzo mili, a od celników macedońskich dostajemy jeszcze zakładki do książek ze zdjęciami najpiękniejszych miejsc tego kraju. Mundurowi w Albanii to jedynie kwestia formalności, nikt nie zagląda nam do samochodów i nie sprawdza zawartości bagażnika.

Przejście graniczne, na maszcie powiewa charakterystyczna czerwona flaga Albanii z dwugłowym czarnym orłem
fot. Ola i Marcin
Słońce już zaszło, a my nadal poruszamy się nad brzegiem jeziora, tym razem drogą SH64 po stronie albańskiej
fot. Ola i Marcin
Do miasta Vlore mamy nieco ponad 200km
fot. Ola i Marcin
Sami Albańczycy nazywają swój kraj Shqiperia od słowa Shqipoj oznaczającego mówić otwarcie, krótko i jasno
fot. Ola i Marcin

We Vlore zjawiamy się około 2-giej w nocy. Czeka tu już na nas nocleg zarezerwowany u znajomych Karola. Początkowo dość ciężko nam się znaleźć z młodym Albańczykiem, który wyjechał nam naprzeciw. Ostatecznie dobrym punktem spotkania okazuje się być mała stacja benzynowa w centrum i ruszamy pod ośrodek, w którym zamieszkamy na najbliższe dwa dni.

Nowo wybudowana willa, pięknie oświetlona w nocy, staje się naszym nowym domem
fot. Ewa i Paweł