Cała naprzód ku nowej przygodzie

Na naszym celowniku szeroko pojęte Bałkany, czasu jest niewiele, a plany ambitne. Do przejechania sporo kilometrów, do odwiedzenia mnóstwo interesujących miejsc m.in. w Serbii, Macedonii, Albanii, Czarnogórze oraz Bośni i Hercegowinie.

Punkt spotkania wszystkich uczestników wyprawy został ustalony w Serbii w miejscowości Guča, gdzie wspólnie mieliśmy doświadczać nasze pierwsze zetknięcie z bałkańską muzyką na żywo. W Gučy trwały bowiem ostatnie dni największego festiwalu trąbki na Bałkanach, ale o tym za chwilę...

Różne godziny i miejsca startu rozrzuciły nas po autostradach Europy Środkowej, poniżej kilka zdjęć i przygód jakie każdy z nas napotkał na swojej drodze.

Cel osiągnięty i nasz pierwszy nocleg miał miejsce już na parkingu w Serbii, tuż po przekroczeniu granicą w okolicach Novego Sadu
Miejsce idealne na drzemkę, była trawka na rozbicie namiotu i kawałek cienia od rana
Po śniadaniu ruszamy około południa w dalszą drogę po Serbii, do Gučy mamy jeszcze jakieś 300km

W  nocy za Budapesztem złapaliśmy kapcia w przednim kole i naszym celem jeszcze przed obiadem staje się znalezienie wulkanizatora i wymiana dętki, którą mamy na zapas. Na obrzeżach jednej z większych miejscowości rzucają nam się w oczy stosy opon na poboczu i czujemy, że trafiliśmy w dobre ręce.

W miastach poza reklamami i znakami drogowymi w innym języku nie widać specjalnych różnic w porównaniu z Polską
Z uśmiechem na twarzy zmierzam ku progom warsztatu wulkanizacyjnego, gdzie szybko udaje się wynegocjować cenę i zakres pracy
Po otrzymaniu dętki, Serb zabiera się do wymiany, a całość trwa szybko i sprawnie
Dokumentujemy jeszcze strzępy rozszarpanej w nocy od wybuchu w kole dętki
Po niecałych 10min nowy "świeży" zapas wędruje na tylną klapę
Obsługa jest kompleksowa od zdjęcia po założenie koła, cena końcowa oscyluje w przeliczeniu na ok 15zł
Autostradą jedziemy jedynie kilkanaście pierwszych kilometrów w stronę Belgradu, potem drogą lokalną na Valjevo i Čačak

Jest sobota, a na ulicach daje się zauważyć liczne uroczystości m.in. śluby i karawany weselnych samochodów. Jednak inaczej niż w Polsce, tutaj przed parą młodą jedzie auto pełne mężczyzn trzymających za oknem flagi Serbii.

Przywiązanie tego narodu do flagi jest bardzo silne, chociaż obecny jej wygląd został ustanowiony pod koniec 2010r. to jej barwy po raz pierwszy pojawiły się już około 1835r.

Nie da się nie zauważyć podobieństwa z flagą rosyjską, kolory na fladze Serbii są po prostu odwróconą flagą Rosji. Ta sytuacja ma ciekawą historię, która mówi, że przywódcy przed pierwszym powstaniem Serbów szukali i otrzymali pomoc od władz carskich. Aby okazać wdzięczność zwrócono się do Rosji o możliwość stosowania flagi Rosji. Według jednej wersji - zgody udzielono, ale delegaci pomyłkowo odwrócili kolory, według drugiej - zgody nie było więc odwrócono kolejność. Niestety żadna z wersji nie ma historycznego potwierdzenia.

Nagle z lewej strony wyprzedza nas samochód z powiewającą flagą
Flaga wędruje co jakiś czas z lewej na prawą stronę, a całemu zajściu towarzyszą głośne dźwięki klaksonu

Celowo wybieramy drogi lokalne, mimo iż nadrabiamy nieco kilometrów i nasz średnia prędkość spada, to jednak ma to swoje o wiele większe zalety, jesteśmy bliżej ludzi, ich wiosek, podwórek, domów. A w przeciwieństwie do Europy zachodniej, w takich rejonach można np. spotkać dużo więcej przydrożnych straganów z warzywami, owocami i tak poszukiwanym przez nas lokalnym winem.

Długo nie trzeba było czekać, zatrzymujemy auto przy poboczu i udajemy się na drobne zakupy
Na straganie w dzień targowy
To tutaj zaopatrujemy się w winko na najbliższe wieczory i zapas warzyw i owoców

Od miejsca ze straganem nie udało nam się oddalić o wiele kilometrów, kiedy w tylnym prawym kole zaczynają do nas dochodzić dziwne tłuczenia na łukach. Dźwięk i zachowanie tylnej osi jest na tyle niepokojący, że w pierwszym bezpiecznym miejscu postanawiamy zbadać całą sytuację.

Krótkie oględziny każdego koła i już wiem, że uwagi wymaga tylna strona kierowcy
Monika zaczyna korzystać z urlopu i szybko zażywa kąpieli słonecznej na poboczu
Okazuje się, że poluzowały nam się śruby na dystansie
Całość trzeba dokładnie i porządnie dokręcić i problem zostaje zażegnany

Po perypetiach na drodze zbaczamy z asfaltu w poszukiwaniu ustronnego miejsca na obiad. Udaje nam się znaleźć ciekawy skrót, który prowadzi przez malownicze łąki i pola położone na łagodnych, niewysokich zboczach. Na jednej z takich polanek postanawiamy rozgościć się na chwilę i ugotować posiłek.

Zabieramy się za rozkładanie stolika i krzesełek
Panorama na malownicze pagórki, które stały się tłem naszego obiadu
Kamienista droga wiła się w przepięknych krajobrazach
Kolejny szeroki kąt z trasy naszego przejazdu

Jak to bywa ze skrótami, nie zawsze prowadzą one prosto do celu. W naszym przypadku droga zaczęła nieco odbiegać od kierunku jaki nas interesował, więc zapuszczaliśmy się w mniej uczęszczane boczne odgałęzienia, które miały doprowadzić nas w końcu do cywilizacji.

Kierunek, który nam odpowiadał prowadził raczej przez ścieżkę pieszą niż przejezdną leśną drogę
Ostatecznie za gąszczem gałęzi pojawiło się światełko w postaci główniejszej drogi asfaltowej
Auto zyskało kolejną partię licznych rys na lakierze
Musieliśmy usunąć też trochę zdobytego przypadkiem kamuflażu z gałęzi i liści
Na masce pojawił się zielony pasażer "na gapę"

Popołudnie to już przejazd głównymi drogami do Gučy, w której zjawiliśmy się po zmroku, jednak ku naszemu zadowoleniu i zdziwieniu, to miasto na czas festiwalu ani na chwilę nie zasypia.

Południe kraju to głównie wzgórza i kotliny, w których dominuje klimat śródziemnomorski, z gorącymi i suchymi latami i jesieniami
Drogi meandrują między wzgórzami, które mają charakter wapienny, powstały w wyniku wietrzenia skał przez okres wielu milionów lat
Przy drodze często można spotkać stogi siana ułożone wokół pionowego drąga, obrazek już znikający z plenerów polskich wsi

Pod osłoną nocy docieramy do bałkańskiej stolicy trąbki i znajdujemy kawałek łąki, którą mieszkający nieopodal właściciele, wynajmowali za drobną opłatą jako pole namiotowe.

To tutaj dostajemy informację o przeciwnościach losu z jakimi borykają się Ola i Marcin. Niestety tego wieczoru są jeszcze pod Budapesztem z powodu awarii skrzyni biegów, jednak szczęście im sprzyja i razem z pozostałymi członkami wyprawy udaje się znaleźć warsztat i drugą skrzynię na wymianę.

Jest sobota wieczór i najszybciej prace u mechanika mogą ruszyć dopiero w poniedziałek. Ola z Marcinem lądują w hotelu i mają nas dogonić w Macedonii, jak tylko uda się uruchomić auto. Reszta rusza na noc do Serbii, aby możliwie jak najwcześniej w niedzielę zameldować się w Gučy.

Auto Marcin na lawecie zostaje odtransportowane do warsztatu na obrzeżach Budapesztu
fot. Ewa i Paweł
Pozostali ruszają na serbskie przejście graniczne Tompa/Kelebija
fot. Ewa i Paweł

Tego wieczoru mieliśmy wspólnie ze wszystkimi doświadczać uroków festiwalu trąbki w Gučy, lecz w czasie gdy inni pokonywali kolejne kilometry, my postanowiliśmy wtopić się w bałkańskie klimaty.

Miasto, którego liczba ludności nie przekracza 3tys. mieszkańców, raz w roku przeżywa prawdziwe oblężenie ponad pół miliona osób, które przyciąga tutaj właśnie festiwal trąbki znany również pod nazwą Dragačevski Sabor. W 2010 roku festiwal świętował swoje 50-lecie i otwierał go sam prezydent Boris Tadić.

Nasze pierwsze kroki kierujemy na główny plac, gdzie znajduje się scena

Festiwal ma swoją wieloletnią tradycję, pierwsze wzmianki o orkiestrze dętej w Gučy pochodzą z 1831r. kiedy to książę Miloš Obrenović uformował wojskową orkiestrę dętą. Od tamtego czasu przybywało coraz więcej trębaczy, aby ćwiczyć, łączyć się w grupy i dzielić umiejętnościami i wiedzą.

Pierwsze zarejestrowane zgromadzenie trębaczy odbyło się 16 października 1961r. potem stopniowo zaczynało się rozrastać, wywierając ogromny wpływ na rozwój muzyki folkowej, aż do chwili obecnej, kiedy jest to największy festiwal tego typu na świecie.

Panorama ze środkowej części miejsca koncertu

Trąbka towarzyszy Serbom niemal od czasów wynalezienia jej współczesnej formy wzbogaconej o zawory na początku XIXw. Jej dźwięk można usłyszeć podczas każdego niemal święta i ważnego wydarzenia jakimi są: urodziny, chrzest, ślub, wstępowania do armii, dożynki, a na pogrzebach skończywszy. Trąbka chwytała za serca, pozwalała się bawić, zagrzewała do walki i wyciskała łzy.

To tutaj można również obserwować ogromne przywiązanie do flagi, których na widowni zawsze można doliczyć się kilkunastu

Sama rywalizacja ma na festiwalu ciekawą formę. Orkiestry wchodzą na scenę niemal bez przerwy, jedynie po krótkiej zapowiedzi. Każda grupa musi odegrać 3 utwory i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że orkiestry nie przychodzą z nutami. Każdy gra tutaj "na ucho" i w oparciu o swoją "muzyczną pamięć", mówi się, że muzycy grają prosto z serca i duszy.

Największe zbliżenie jakie udało mi się wykonać na scenę
Film z jednym z utworów na festiwalu, żeby poczuć atmosferę tego miejsca
Dostępny w FULL HD
Magiczne okulary u naszej trójki i jedyny rodzaj piwa dostępne na obiekcie z browaru Jeleń
A po piwku wyprawa w podskokach pod scenę
Podpatrzony taniec do rytmicznych dźwięków bałkańskiej muzyki
Dostępny w FULL HD
W 2007r. na festiwalu wystąpił chyba najbardziej znany Serb w Polsce - Goran Bregowić

Po wizycie pod sceną postanowiliśmy jeszcze rozejrzeć się po mieście. Tętni ono życiem do białego rana w knajpkach i podczas małych imprez towarzyszących.

Przez mostek z prawej można przejść do centrum Gučy, które długo nie zasypia
Przy rzece namiot naszych rodaków, niskobudżetowa wyprawa na Bałkany
Wypić i dobrze zjeść można tutaj na każdym kroku i o każdej porze dnia i nocy

Ostatnie chwile przed położeniem się spać, spędzamy "u Grubego", tak nazwaliśmy bowiem otwarty bar z muzyką tuż przy głównej drodze w mieście, gdzie zobaczyliśmy tańczącego na barze grubego imprezowicza bez koszulki. To tutaj do białego rana bawili się mieszkańcy okolicznych pól namiotowych.

Dookoła baru ciągle coś się działo
Muzyka z ogromnych głośników skutecznie niosła dźwięki na niewielki plac dookoła
Tutaj wszyscy byli pozytywnie nakręceni i częstowali piwem
Spotkaliśmy m.in. Francuzów, którzy powiedzieli nam, że kochają Serbię o wiele bardziej niż swój własny kraj
Na zabawie i tańcach upłynęła nam spora część nocy
Prawie 3min. zmontowanych materiałów z nocnej imprezy oraz wesoły policjant przy skrzyżowaniu sąsiadującym z barem
Dostępny w FULL HD

W  sen zapadamy z błogim uczuciem, że rano można pospać dłużej i nikt nas z łóżka nie zgoni. W serbskiej stolicy trąbki mamy bowiem zamiar spędzić jeszcze jedną noc.

Otwarta przestrzeń i brak cienia nad ranem skutecznie skraca nasz nocny odpoczynek
Czas na przygotowanie śniadania
Na łące służącej za pole namiotowe mamy również dostęp do wychodków i wody bieżącej
Przepraszam, zajęte?
Na małym skrawku cienia rozciągamy hamak między autem i młodym orzechem
Od reszty grupy dostajemy informację, że obiad już zjemy wspólnie, mają zjawić się w Gučy około południa
Najwygodniej oczywiście w hamaku, który przeżywał prawdziwe oblężenie
Z nudów była też wyprawa po zakamarkach łąki nieopodal zabudowań gospodarza
Stara podrdzewiała zastawa również stała się obiektem fotografii
Tuż za rogiem właściciele hodowali sympatyczne świnki
Około południa pozostałe dwa auta dołączają do nas na skromnej polance
Szybko zaczyna się gwar w naszym obozie
Siadamy wspólnie do stolika częstowani zimnym piwkiem, które chłodziło się w lodówce u Karola
fot. Ewa i Paweł
Z większością nie widzieliśmy się prawie rok czasu, od momentu wyprawy na Krym w 2011r.
fot. Ewa i Paweł
Wspólnie opowiadamy sobie o dotychczas przeżytych przygodach

Na obiad postanawiamy wybrać się do centrum, jest to również nasze pierwsze spotkanie z miastem w świetle dnia. Pogoda już od początku wyprawy nas rozpieszcza, wręcz leje się żar z nieba, a my cieszymy się ze sprzyjającej aury.

Jest już ostatni dzień festiwalu, co powoli widać na wyludnionym głównym deptaku przy rzece, który normalnie aż kipi od namiotów
Nasz wczoraj poznany bar "u Grubego" bez zmian, mamy wrażenie, że impreza trwa tutaj bez przerwy tak jak wczoraj ją opuściliśmy
fot. Ewa i Paweł
Wszyscy w zabawowych nastrojach mimo wczesnych godzin popołudniowych
fot. Ewa i Paweł
Policjant na skrzyżowaniu niedaleko baru czuwa nad bezpieczeństwem zarówno imprezowiczów jak i kierowców
Wesołe miasteczko, które wieczorem oślepiało kolorami i wirującymi karuzelami, dzisiaj jakby wyludnione
fot. Ewa i Paweł
Kierujemy się w stronę pieszego deptaku nad rzeką, który prowadzi do centrum
To tutaj udaje nam się przekonać, że jeszcze nie wszyscy miłośnicy dźwięków trąbki opuścili Gučę
fot. Ewa i Paweł
Zaraz za mostem dochodzą do nas zapachy pieczonego mięsa i odgłosy orkiestr z gęsto zatłoczonych bocznych namiotów
Głównym daniem większości restauracyjek jest wieprzowina, grilowana w całości na ogromnych rusztach tuż na naszych oczach
Materiał Ewy z uliczek centrum, zwróćcie uwagę na słyszalną wszędzie muzykę orkiestr dętych
Dostępny w FULL HD
W gąszczu uliczek znajdziemy wiele knajpek, dyskotek czy sklepików z pamiątkami
Starsze małżeństwo ze straganem z kapeluszami i to pożądanie w oczach mężczyzny podczas patrzenia na zalotnie tańczącą małżonkę
Uliczki w kilku miejscach zbiegają się tworząc niewielkie placyki, można by rzec imprezowe placyki
Ludzie bawią się tutaj w wielkich grupach, a takim miejscom towarzyszy zawsze bar, gdzie skutecznie schłodzi nas łyk zimnego piwa
fot. Ewa i Paweł
Na ulicach można spotkać te same orkiestry, które rywalizują na scenie, to tutaj muzyka jest najbliżej ludzi
fot. Ewa i Paweł
Wszyscy bawią się spontanicznie, spacerujesz ulicą, słyszysz skoczne dźwięki orkiestry dętej i nogi same wyrywają się do tańca
fot. Ewa i Paweł
Kilkadziesiąt sekund Ewy i Pawła z placyku, gdzie wszyscy tańczą
Dostępny w FULL HD
W poszukiwaniu knajpy mamy ciężki wybór, wszystkie lokale zdają się mieć wyjątkową atmosferę
fot. Ewa i Paweł
Byłem świadkiem tej chwili, kiedy młody człowiek zażyczył sobie usłyszeć dźwięki trąbki tuż przy uchu, głośność na granicy utraty słuchu
Orkiestry niemal na każdym kroku, nie dziwiła więc ich obecność między stolikami restauracji
Orkiestra wśród gości restauracji, filmik autorstwa Ewy i Pawła
Dostępny w FULL HD

Kuchnia serbska zasługuje również na kilka zdań wprowadzenia. Stolica Serbii - Belgrad, to jedno z najstarszych miast w Europie, stąd też Serbowie mieli dużo czasu na doskonalenie i komponowanie swoich własnych narodowych potraw.

Jednak tak naprawdę w kuchni serbskiej obecne są elementy tradycji albańskich, tureckich czy też bułgarskich. Serbowie spędzają dużo czasu przy stole, najczęściej bogato zastawionym tłustymi, często ostrymi mięsami przyrządzanymi z jagnięciny, wieprzowiny czy baraniny.

W  Serbii nie będą także narzekać wegetarianie, odnajdą tu bowiem szeroką ofertę sałatek ze świeżych warzyw oraz bogatą gamę zup.

W końcu udaje nam się wybrać jedną z knajp, gdzie postanawiamy po raz pierwszy spróbować serbskiej kuchni
fot. Ewa i Paweł
Na naszym stole ląduje półmisek mięs, z którego każdy wyławia dla siebie nowe smaki
Jako przystawka lub główne danie, dla wegetariańskiej części naszej ekipy, zamawiamy sałatki serbskie i szopskie
fot. Ewa i Paweł

W  mieście spędzamy czas do wieczora, chłonąc bałkańskiego ducha magicznych uliczek Gučy. Jest czas na odwiedzenie miejskiego bazaru i poszukiwanie pamiątek.

Bar "u Grubego" staje również na naszej drodze i jak można się było spodziewać, impreza nie dobiegała końca
fot. Ewa i Paweł
Przed główną bramą kolejny raz ustawiają się tłumy chętnych na wieczorny koncert
fot. Ewa i Paweł
Pod sceną ostatni raz zbierają się ludzie, jutro rano przyjdzie nam już opuszczać ten wyjątkowy festiwal, jednak trzeba tu wrócić za rok
fot. Ewa i Paweł